Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2014

Świat się kończy!

Obraz
Przykro mi, ale musimy się z tym pogodzić. Era internetu dopadła nas bardziej, niż nam się wydaje. Przykro mi o tym pisać, ale jakoś czuję, że muszę się wyżalić światu ze świata. HISTORIA OPARTA NA FAKTACH Kładłam duże nadzieje w tym związku. Wydawało się, że będzie idealnie. Ona była totalnie zauroczona, zakochana, nie widziała nic poza Nim. To znaczy...poza Jego zdjęciami i oknem rozmowy z Nim. Smutna relacja opierająca się na słowach pisanych przez komunikator. Mówię smutna, bo znam finał historii. Poznali się bardzo dobrze. Znajomość trwa od trzech tygodni, a wiedzą o sobie naprawdę wiele. Ona ma skłonności to zbytniego otwierania się przed nieznajomymi, chyba Jemu to nie przeszkadzało, pozwolił Jej na to, a Ona zaufała. Znaleźli wspólny język i znajomość się rozwijała. Wreszcie mogli się spotkać, pojechała do Niego (przy świetnie sprzyjającej okazji jaką była wycieczka do Jego miasta). Teoretycznie pojechała do Niego; mieli się spotkać około godziny 15. Pasmo nieszczęść

Need more and more...

Lubię być miło zaskakiwana, w zasadzie, kto nie lubi?  Doświadczyłam dziś czegoś bardzo miłego. Otóż dowiedziałam się, że pewna dziewczyna czyta mojego bloga i bardzo jej się podoba. Dowiedziałam się nie od niej samej niestety, ale to wcale nie zmniejsza mojej radości z tym związanym. Piszę te swoje bzdury stosunkowo krótko i jest to dla mnie przecudowne, gdy słyszę coś takiego.  Generalnie widzę, że ktoś zwraca na to uwagę, czyta to, ale nie wiem czy się podobam. Trudno wymagać, żeby za każdym razem to zmuszało do odpowiedzi, moje marudzenie jeśli już, skłania do osobistej reflekcji, ale totalny brak reakcji sprawia, że uprawiam SZTUKĘ DLA SZTUKI. W każdej chwili mogę to przerwać i nikt nie będzie czuł, że coś stracił, ani ja nie będę czuła, że zbużyłam czyjś ład. Moim zdaniem odzew powinien być obiektywny i nieważne, czy pozytywny, czy negatywny. Wtedy chce się poszerzać horyzonty, pisać więcej, lepiej, sprawiać, że słowa, które przekazujemy naprawdę są coś warte.  MOTYWACJ

Powolna autodestrukcja

Nie móc zasnąć w pokoju pełnym myśli, to powolna autodestrukcja. Zdecydowanie nie polecana przeze mnie opcja, już lepiej tracić czas śpiąc. To tak a propos wczorajszej/dzisiejszej nocy. Obudziłam się po 24 i nie mogłam zasnąć. Nawet mój ukochany tak bardzo Tumblr nie był w stanie mnie zainteresować, na bloga nie miałam weny, a na kochanym Fejsbusiu sami ludzie, którzy nie zasługują na rozmowy ze mną o tej porze. Została mi muzyka. Jak wiadomo ludzie wrażliwi (jestem Artystką, opływam we wrażliwość) są bardzo emocjonalnie związani z każdą dziedziną sztuki, a muzyka ich nie opuszcza. Mnie wystarczy kilka znajomych dźwięków i tak jakby moje myślenie totalnie się zmienia, nie interesuje mnie TU i TERAZ, tylko CO BYŁO i CO BY BYŁO GDYBY. Zaczęło się niewinnie, od " To co dzisiaj spieprzyłaś Terelak?" ; jako, że po 10 znudziło mi się wyliczanie, zmieniłam temat. "Dlaczego mu nie pomogłaś?" Jak to nie? Cały czas z nim jestem, a On potrzebuje obecności i zrozumienia.

Zaczynam bredzić

Powoli tak się dzieje. Nie wiem, czy to są moje zwykłe dopowiedzenia, czy coś faktycznie w tym siedzi. To znaczy nic sobie nie wymyślam, ale z czasem wydaje mi się, że osaczam ludzi. Swoją nienawiścią i zbyt dosadnym realizmem przygniatam zalążki czyjegoś optymizmu. To odpycha. Zdecydowanie. Bo to wszystko przez ludzi. Tak, czuję się lepsza od zdecydowanej większości. Czuję się dorosła mając 17 lat. Niby powinno świadczyć to o dojrzałości. Natomiast wśród ludzi, wokół których się obracam to ewidentne odcięcie się od, moim zdaniem, dziecinady, a ich zdaniem, od szaleństwa i zabawy. Przykro mi, nie bawi mnie pierwszy lepszy kawał, nie będę się śmiała z każdego zdarzenia zabawnego dla przedszkolaka. Kurde, może ja się nie znam, może faktycznie jestem inna, ale chyba komizm w żartach inteligentnych nie polega na tym, że żart się tłumaczy, a jeśli ktoś śmieje się stale i nieustannie, to wcale nie świadczy o poczuciu humoru, przykro mi. Znów. Tak, naprawdę jest mi przykro że nie pasuje d

Mój jeden raz

Mogę mówić o błędach młodości w wieku 17 lat? Jasne, że mogę! Generalnie tym razem na tapecie decyzje, które od pewnego czasu są nieodłączną częścią naszego życia. Nie trzeba było nawet popełniać błędów, przecież każde zdarzenie niesie ze sobą konsekwencje. Bardzo dociera do mnie "Ludzie to przyczyny, a zdarzenia to skutki." No jak nie, jak tak? Każde postępowanie inspirowane jest jakimś człowiekiem, lub wręcz powodowane przez zachowanie innego człowieka. Rzadko kiedy robimy coś tylko dlatego, bo tak sobie wymyśliliśmy nie patrząc na bodźce zewnętrzne. Może nie zdajemy sobie sprawy i działa tu podświadomość, ale tak jest. Zatem ludzie są tą przyczyną. Na tym etapie raczej nie oceniamy tego, co zamierzamy zrobić, bo jesteśmy tak wpatrzeni w plany, które już się zakorzeniły, że ocena jest mało ważna. Nasze działanie (tu nikogo nie zaskoczę, ale napiszę, żeby była ciągłość) jest typowym przebiegiem planów. Najczęściej wtedy też nie myślimy co robimy; skoro to jest teoretyczni

#internet_friends #no_life #real_world_sucks

Troszku z dedykacją Ja tam życia bez internetu sobie nie wyobrażam. Do pewnego stopnia jestem uzależniona. Oczywiście zdaje sobie sprawę z ważniejszych rzeczy, ale, już abstrahując od źródła wiedzy, jest to miejsce do wyrażania siebie, swoich emocji. No i tak, ludzie publikują się w internecie, bo w realnym świecie nie są dobrze odbierani, nie są w ogóle odbierani i internet traktują, jako pewnego rodzaju ucieczkę? Czy może nawet nie próbowali i zamykają się przed światem ukazując siebie tylko tutaj? W każdym razie w internecie jest lepiej. Jest prościej. Wszystko możesz wcześniej przemyśleć sto razy, dokolorować, zretuszować. Możesz poczuć się lepszym. Często tylko w wyidealizowanym świecie możemy coś znaczyć, kogoś zainteresować, ktoś może nam ofiarować pomoc. Znajomości internetowe. Każda opiera się na innej relacji, od zakochania się w czyimś zdjęciu, przez zainteresowanie poglądami do chęci pomocy komuś. Każda z założenia jest czymś dobrym. Ale różnie bywa. Zakochaliśmy s

7 billion people, 14 billion faces

Chyba nie muszę tłumaczyć, od razu mogę przejść do narzekania. Chociaż czy ja narzekam? Ja tylko jestem zrzędliwą smarkulą, która wolałaby zostać w swoim świecie każdego ranka, gdy musi zderzyć się ze smutną, szarą rzeczywistością i patrzeć na te fałszywe gęby z odbitym na czole: "I TAK NIC DLA MNIE NIE ZNACZYSZ, UŚMIECHAM SIĘ, BO COŚ CHCĘ". Nie żebym to u Was widziała! Gdzieżby tam! Dobra, nie jest źle, są przecież wyjątki, ale dzisiejszy świat opiera się na konsumpjonizmie --> zachłanności --> wyimaginowanym potrzebom materialnym --> zapomnieniu o drugim człowieku --> zaniku emocji, czy głębszych uczuć. Rzeczywiście, kolorowo się to nie przedstawia. Ale kto może w stu procentach temu zaprzeczyć? Tak jest;  'jak chcesz coś ode mnie, to nagle wiesz, gdzie mnie znaleźć!'. Oczywiście wszyscy jak jeden zaprzeczamy, że nie, że jak w ogóle można było tak pomyśleć?! Zabawne. Jakby z faktem nie będę się kłócić , ciekawi mnie bardziej, skąd się to wzięło? Bo

Nienawidzę ludzi

"Nienawidzę ludzi, rzygać mi się chce, jak o nich wszystkich pomyślę." Powinnam sprecyzować. Przecież ile jest ludzi, którzy są dla mnie ważni i dla nich zawsze znajdę kawałek uśmiechu w najbardziej beznadziejne dni. Tych osób jest...no dwie są, tak, to sporo. Ale takie społeczeństwo. To jest niesamowicie smutne, że nie zdajemy sobie sprawy z grupowej odpowiedzialności, jaką bierzemy za głupotę, infantylność i niedojrzałość całości. A innego wyjścia nie mamy. Trzeba to dzielnie znosić.  Pomyśl sobie, jak głupi jest przeciętny człowiek, a teraz wyobraź sobie, że połowa ludzi jest jeszcze głupsza od niego. Gdzieś to przeczytałam i się przeraziłam. Oczywiście nie mówimy o wyształceniu, tylko, jak ja to lubię mówić, o życiowej głupocie ludzi. No bo jak można NIE OGARNIAĆ życia? Coraz częściej spotykam się z ludźmi, którzy mają tak płytkie perspektywy, spojrzenie, że nawet nie mogę się w nich utopić, żeby na to nie patrzeć. Jakby pomijam egoizm i to, że liczą się dla nich

I'm back!

Tak. Po roku wróciłam. Brak weny? To raczej masa 'ciekwszych' rzeczy, które z biegiem czasu okazały się i tak niczym. Muszę mocno zaakcentować mój powrót. Chociaż...nie, nie chce mi się, i tak nikt tego nie czyta. Jeden blog, jedna osoba i znowu mi się chcę, na chwilę. ;) Niedawno znalazłam inspirację w pewnym kanale na You Tube (http://www.youtube.com/channel/UCHubq6rCkA1IaVfet98nSug) , a raczej w pytaniach człowieka tam je zadającym. Zacznę od prostego i sukcesywnie będe sobie je tutaj zadawać. Zatem "Nadzieja" i "Kiedy straciłam nadzieję?". Jesteśmy w stanie funkcjonować bez niej? Moim zdaniem nie. Nie zdajemy chyba sobie nawet sprawy, że jest ona nieodłączną częścią życia. Ona pomagała nam wyjść z najbardziej beznadziejmych życiowych rozterek, dzięki niej podnosiliśmy się i stawialiśmy czoła kolejnym problemom. Tak piszę w czasie przeszłym, ale ona JEST i nigdzie się nie wybiera, bo gdy zaczyna się zbierać, wiedz, że coś się dzieje... Nie żar