"To nie potrwa długo, to zbyt głupie"

Ciężko zrozumieć sytuacje, w jakich znajduje się drugi człowiek, gdy sami nie mamy z nimi do czynienia. Trudne sytuacje. Z całych sił na pewno staramy się wesprzeć, próbować sobie wyobrazić stan drugiej osoby, ale nie przychodzi to łatwo. Zagubienie, osamotnienie, strach przez uzewnętrznianiem się ze swoją prawdziwą tożsamością, różne fobie i choroby. Przecież dobrze wiemy na czym to polega. Tak nam się wydaje. Dopiero, gdy osobiście nas to dotyka, dociera do nas, jak bardzo byliśmy ślepi. Chcieliśmy jak najlepiej. Zbyt duża odległość między nami, a prawdziwym problemem drugiej osoby.

Jeśli te problemy nie pochłonęły dostatecznie, żeby jeszcze stwarzać pozory normalności w świecie, w jakim się funkcjonuje, scenariusz wygląda bardzo podobnie w niejednej sytuacji. Jest parę osób, które kochają, masa znajomych, przyjaciel, może dwóch. Każdego dnia dzieje się coś pozytywnego, śmiejesz się z nimi wszystkimi i nawet negatywne momenty w ciągu dnia nie są w stanie zburzyć tej otoczki. Przecież nie da się cały czas oszukiwać siebie i ludzi wokół. Coś czasem musi pęknąć, inaczej rozsadziłoby od środka. Kojarzy się z typowym stereotypowym scenariuszem emo. To był prześmiewczy temat dawno temu. Problemy nie koczą się, gdy już dorośniemy. Nie będzie zaskakującym, gdy powiem, że wtedy się zaczynają. 

Gromadzone kompleksy i fobie. Zakrywane, żeby istnieć wśród rówieśników, i powtarzane "jakoś to będzie, w końcu samo minie". Nie wiesz, kiedy się odrodzi i o sobie na powrót przypomni. Nikt i nic nie jest w stanie pokonać tego, co siedzi w Tobie. Wtedy można było zwalić na ten parszywy okres dorastania, buntu i prób radzenia sobie w znienawidzonym środowisku. A teraz już trzeba stanąć twarzą w twarz z problemem i mu zaradzić. Plan prosty. Ale i tak będziesz się miotać nie wiedząc co zrobić, gdy to Cię tak pochłania. "Podzielić się tym z innymi?" To idiotyczne. Zostaniesz czubkiem i dojdzie Ci tylko kolejny problem, bo Twoi znajomi odwrócą się od Ciebie w bardzo krótkim czasie właśnie wtedy, kiedy mógłbyś ich najbardziej potrzebować. Rodzinę pomijam, nie znam przypadku, gdy to ona była nader pomocna w problemach z samym sobą. Może jest ktoś, kto Cię kocha, a wcale nie musi. Mówi tak, bo to czuje. Dla Ciebie i tak nie ma to znaczenia. Nie do końca jest to w stanie do Ciebie dotrzeć. Wpatrzony w wady i kompleksy słowa drugiej, kochającej osoby, słyszysz, ale nie wyłapujesz treści.

Pomoc samemu sobie ~ odkrywanie w sobie samym coraz głębszego dna. Jakoś nie wyobrażam sobie radzenia sobie samemu z problemem będąc w depresji. Paranormalne zachowania i odsuwanie się od rzeczywistości nigdy nie sprzyjało powrotom do prawdziwej radości z życia. Ja wiem, ze temat oklepany, że każdy wie o co chodzi. Ale mam dziwne wrażenie, że społeczeństwo dzieli się nadal na dwie grupy pod tym względem; 1. to ludzie, którzy sami przechodzą takie problemy, lub są totalnie mocno związani z bliskimi i pomagają im już całym sobą świetnie ich rozumiejąc, 2. (powiedzmy sobie szczerze) ignoranci, bo niby wiedzą co to jest, na czym polega, że należy pomóc, starać się wspierać takie osoby, itd, ale w głębi nikt się nad tym nie zastanawia i tak, czy siak, uważa to za słaby wymysł, by zwrócić na siebie uwagę. 

Nie zdajemy sobie sprawy, ile nienawiści do siebie, swoich myśli, swojego ciała siedzi w wielu, wydawałoby się, bliskim nam osobach. Trzeba mieć świadomość, że to zło, to nie są wymysły chorej wyobraźni. A zresztą! Nawet, gdyby były, ktoś już jest tymi chorymi wymysłami zarażony i to się tylko rozwija. Trzeba nauczyć się patrzeć szerzej i głębiej w drugą osobę. Trochę empatii i zachowania adekwatnego do wymagającej tego sytuacji, też nie zaszkodzi. 




__________________________________________________________
"Każdy nosi w sobie dżumę, nikt bowiem nie jest od niej wolny.
I trzeba czuwać nad sobą nieustannie, żeby w chwili roztargnienia
nie tchnąć dżumy w twarz drugiego człowieka."
- Albert Camus

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Świat się kończy!

Skutki uboczne

#internet_friends #no_life #real_world_sucks