100, 99, 98, ...

Nauczyłam się nie zostawiać niedokończonych wpisów. Na drugi dzień nie widzę w nich sensu. Oczywiście wtedy, gdy je jeszcze tworzę. Po prostu moje wynurzenia są zbyt głębokie i zbyt genialne, żeby pomieściły się wszystkie jednego dnia w mojej głowie... Dobrze, że jestem skromna. 

Szkoda, że niepozbierana i zbyt artystyczna na bycie ścisłym. Zdarza się. (Czy 100 dni przed maturą to dobry moment, żeby dojść do wniosku iż nie tędy droga? Nie? Kurcze...)
Niektórych rzeczy nie można wytłumaczyć. Trzeba się przyznać do błędów i słabości. Bezwzględnie wziąć się w garść. Starać się ratować to, co jeszcze ma, choćby najmniejsze, szanse na przeżycie. Zmieniają się priorytety. Bez zbędnego marnowania czasu na ustalanie celów. Realizacja.

Ewidentnie wiadomo, do czego piję. Maturę piszemy raz w życiu (no oby!), ale częściej stajemy pod ścianą i uciekać już się nie da. Czas się kurczy, oddech staje się płytszy. Walka z nerwami. Teraz pytanie, jak silny jesteś. I znowu, brawura to nie odwaga. Trzeba stanąć twarzą w twarz z problemem. "Problemem"... może właśnie źle to nazywamy? Wydźwięk mocno pejoratywny. To konieczność poniekąd, więc może trzeba tylko inaczej sobie to nakreślić i od razu spojrzenie mamy inne. Nie to, że ze względu na delikatniejsze nazwanie zniknie wszystko, czego się obawialiśmy, ale istnieje szansa, że będzie nam łatwiej przez to przebrnąć.

Potem już zostaje tylko znalezienie sposobu. Tylko szybko, bo czasu mało. Ale nie byle jak. W końcu decyzje, które podejmujemy, mają odbicie w przyszłości. Często walka serca z rozumem. Powinniśmy zachowywać się i robić wszystko "tak, jak należy", czyli uważać na to, co wypada, a co nie? Najwyraźniej. Podchodzenie do tematu biorąc po uwagę tylko rozum. A może tego nie czujemy? Czujemy, że nie tędy droga, nasza droga i trzeba z niej zejść, albo będziemy nieszczęśliwi. To już zupełnie bez sensu, nic dobrego z tego nie wyjdzie. Królestwo za umiejętność połączenia rad serca i rozumu w takim samym stosunku.

Życzcie mi powodzenia. Ja Wam z całego serca. Najważniejsze, to być pewnym tego, co się robi. Robić to na 100% oczywiście jeszcze trzeba, żeby efekty były zadowalające. Nie powinno to sprawiać trudności. Samoświadomość i świadomość przyszłości, nie popadanie w żadną ze skrajności, czerpanie jak najwięcej z każdej chwili w życiu, ale po to, żeby mieć lepiej poukładaną przyszłość.

Czuję, że się mądrzę i wiem, że w ten sposób rady może dać każdy. Już kiedyś wspominałam. Sama sobie w taki sposób udzielam terapii.



__________________________________
"Cóż za ponury absurd,
żeby o życiu decydować za młodu,
kiedy jest się kretynem?"

- Adaś Miauczyński, 'Dzień świra'

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Świat się kończy!

Skutki uboczne

#internet_friends #no_life #real_world_sucks