Szacunek + Miłość + Akceptacja = Szczęście

Rekolekcje. Ja bym miała odpuścić temat sam się nasuwający? Śmieszne. Zapraszam, choć ostrzegam, może być długo. :)

Full Power Spirit przedstawili nam świadectwo. Swoją muzyką i słowami wypowiadanymi przez Mirosława Kirczuka. Nie powiem, byłam dość sceptycznie nastawiona. Rapsy których nie znam, w kościele, dwie godziny... Ale byłam też bardzo ciekawa jak to będzie wyglądać. Teraz stwierdzam, że jestem zachwycona. Jak to ja, zdążyłam się wzruszyć, zaśmiać w głos, za mocno bić brawo. Emocje. Dużo emocji. I dużo bałaganu w środku, który muszę w końcu ogarnąć.

Czym jest szczęście? Co daje nam szczęście?
Od tego się zaczęło. Podczas tych rekolekcji po prostu zdefiniowano nam szczęście. To prawdziwe, jedyne, zgodne z sumieniem i wcale nie ograniczające.
Chciał być szanowany. Wszyscy chcemy. Chcemy być traktowani poważnie, dorośle. Musimy sobie na to zasłużyć. Na szacunek się pracuje. Gdy przestaniemy "dorosłość" wszystkim udowadniać, wtedy jesteśmy ludźmi dojrzałymi, którzy zasługują na szacunek, pod warunkiem jeszcze, że sami go innym okazujemy. Nam szacunek z góry został podarowany przez wolność. Dano nam totalnie wolną rękę. Czy można lepiej okazać zaufanie i szacunek? Wątpię. Chcemy, by inni traktowali nas odpowiednio. Nas, naszą pracę, nasze słowa. Wydaje się to takie proste. To dlaczego tyle razy nie czujemy, że jest w porządku? Wiele razy spotykamy się z ignorancją i lekceważącym stosunkiem. Jak tu nie dostać do głowy?! Ty się starasz, na uszach stajesz, żeby wszystko dopracować, żeby było idealnie, a wystarczy, że ktoś zwyczajnie nawet tego nie dostrzeże. I weź sobie to w buty wsadź... Odechciewa się i z czasem Ty też zaczynasz mieć podobny stosunek, no bo dlaczego nie? Nawet nie widzisz w tym nic złego już wtedy.
Wolność może być naszą autodestrukcją. Nie zdajemy sobie sprawy, że robimy głupoty, jeśli nikt wcześniej nas tego nie nauczył. A uczenie się na własnych błędach jest cholernie bolesne. Też mega skuteczne, jeśli zależy nam na nauce życia, a nie na zwykłym przeżyciu go.



Akceptacja. Marzenie o byciu akceptowanym. Marzenie? Serio? To też nie jest oczywiste? Masakra. No ale tak. Przede wszystkim, to my musimy zaakceptować siebie samych takimi, jacy jesteśmy. Ale sprawę utrudniają lustra, czasopisma, telewizja, internet. Ci lepsi, ładniejsi (czyt. ci, którzy mówią o każdym sukcesie i ci, którzy są obeznani z Photoshopem). Smutne, ale uwierzcie! prawdziwe. Mogliśmy dzisiaj usłyszeć, żebyśmy znaleźli choć 3 cechy w sobie, które kochamy, żeby ich wartość zwiększać; parę negatywnych, żeby je niwelować, ale przede wszystkim, żebyśmy znaleźli coś, w czym będziemy mistrzem świata. Ja szukam, powodzenia życzę Wam wszystkim i wierzę, że w niejednej dyscyplinie jesteście takimi mistrzami. I pamiętajcie, że bycie mistrzem świata w obieraniu ziemniaków jest naprawdę wysoko cenione!



Miłość. W końcu! Niestety "nie umiem w miłość", więc powtórzę Jego słowa. Podał cztery definicje. Życzył nam powodzenia w każdej z trzech pierwszych. 
1. Wiosenna - aktualna, max. 3 tygodniowa, motylki, kwiatuszki, ciepło, bla bla bla. Jest super! Jest uroczo, czujemy się ze sobą dobrze, chcemy ze sobą spędzać caluteńki czas, tęsknimy najmocniej na świecie, trochę powariujemy, ale szybko mija. Bo to bardziej zauroczenie pod wpływem. Wszelakim. Oczywiście jak najbardziej zgodnym z prawem. No nie wiem, natłok emocji, słońce, radość w sercu, bo wiosna. Cokolwiek.
2. Fizyczna - no nie ma co się kryć, wszyscy wiedzą o co chodzi. Czyste pragnienie drugiej osoby nie mające niestety zbytniego przekładu na psychikę i emocjonalność. Też potrzebna wersja, ale nie priorytetowa. Nie powinna być.
3. /wzasadzietoniepamiętamjaka/ - ale to ta piękna, najbardziej trwała, prawdziwa, przejmująca i stresująca na początku, niepewna, przez co z czasem silna i przynosząca niejedno pozytywne wrażenie. Zależy nam jak cholera, i to widać. Od tego, ze staramy się olśniewać drugą połówkę za każdym razem, dbamy o nią, martwimy się, skaczemy dookoła i jesteśmy najlepsi pod słońcem. Ale...nie słyszymy "kocham". Co za problem? Teraz kochamy wszystko, mówimy o tym wszędzie, więc?... To chyba znak, ze dorastamy. Upewniamy się, ale nie rezygnujemy. Nie sprawdzamy bezczelnie, a bardziej testujemy sami siebie. Czy będę gotowa/gotowy zrobić dla Ciebie WSZYSTKO. Bez "ale". Wszystko i już!
4. "Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy nie zginął, ale miał życie wieczne". Miłość najbardziej piękna, najbardziej owocna. Zbawienna. Bez komentarza.

Takie oto SZCZĘŚCIE. Proste, prawda? Ale długo trzeba do tego dojrzewać, dorastać, zmieniać spojrzenie, ustawiać ostrość sumienia. Wszystko jest do zrobienia. Jeszcze jedno...
Nie przewidujemy konsekwencji czynów. Każdy czyn ma swoje konsekwencje. Bez wyjątków. To też była myśl przewodnia. Dlaczego tego nie potrafimy? Albo potrafimy, ale zwyczajne życie tym, co tu i teraz jest, jest łatwiejsze. Takie spojrzenie wprzód nam pomoże. I wcale nie zepsuje zabawy, jak w większości myślimy. To nie polega na tym, że będziemy sobie partaczyć każdą przyjemność, to sprawi, że zawsze będziemy z tych przyjemności korzystać tak, że potem nie będziemy musieli tego żałować.

Musiałam. Wiem, długo. Dziękuję, że dotarłaś, dotarłeś aż tutaj. :)




__________________________________________
"Bądź wojownikiem, pozytywnym wojownikiem,
walcz miłością - duchową amunicją."
- Full Power Spirit

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Świat się kończy!

Skutki uboczne

#internet_friends #no_life #real_world_sucks