Powolna autodestrukcja

Nie móc zasnąć w pokoju pełnym myśli, to powolna autodestrukcja. Zdecydowanie nie polecana przeze mnie opcja, już lepiej tracić czas śpiąc.


To tak a propos wczorajszej/dzisiejszej nocy. Obudziłam się po 24 i nie mogłam zasnąć. Nawet mój ukochany tak bardzo Tumblr nie był w stanie mnie zainteresować, na bloga nie miałam weny, a na kochanym Fejsbusiu sami ludzie, którzy nie zasługują na rozmowy ze mną o tej porze. Została mi muzyka. Jak wiadomo ludzie wrażliwi (jestem Artystką, opływam we wrażliwość) są bardzo emocjonalnie związani z każdą dziedziną sztuki, a muzyka ich nie opuszcza. Mnie wystarczy kilka znajomych dźwięków i tak jakby moje myślenie totalnie się zmienia, nie interesuje mnie TU i TERAZ, tylko CO BYŁO i CO BY BYŁO GDYBY. Zaczęło się niewinnie, od "To co dzisiaj spieprzyłaś Terelak?"; jako, że po 10 znudziło mi się wyliczanie, zmieniłam temat. "Dlaczego mu nie pomogłaś?" Jak to nie? Cały czas z nim jestem, a On potrzebuje obecności i zrozumienia. Moje tłumaczenie się samej przed sobą trochę trwało, coś jednak muszę mieć na sumieniu... Sporo czasu trwało rozmyślanie o bieżących rzeczach. Musiało być grubo po 1. 
Temat (nie dnia, nie tygodnia, nawet nie miesiąca) Pory Roku. Dokładnie, całej pory, plus/minus 3 miesięcy. Bo jakoś tak na wiosnę łapię doła. Ludzie się łączą, kochają, cieszą, wszystko robią razem, chodzą śliczni przez miasto trzymając się za ręce. A ja mam doła. Pod warunkiem, że jest słońce. Słońce kocham. Gdy nie ma słońca pocieszam się tym, że dla tych cudownych ludzi też go nie ma. Czuję się wtedy trochę jakby moja wartość, jako człowieka malała. Zbyt szybko. Im więcej radości wokół, która mnie omija, tym jestem gorsza. Ludzi wokół jest multum, ale są jacyś tacy...Ja po prostu dając wiele wymagam tak samo dużo od innych. 
Te przemyślenia mnie niszczą, uświadamiam sobie, że cokolwiek znaczę tylko dla dwóch osób, reszta mnie lubi, może niektórzy bardziej, ale to na chwilę. Wtedy dochodzi do mnie, że jednak jestem sama; tak wewnętrznie, emocjonalnie jestem sama. To niezdrowe. Zamykam się na świat, na innych, bo zaczynam szukać człowieka idealnego i idealnego skrawka świata. A przecież nie wierzę w ideały. Z czasem jestem w stanie sobie ubzdurać że do niczego się nie nadaję, nie mam przyszłości, jestem jakaś niedorobiona, nic nie potrafię. Oczywiście po 20 godzinach wiem, że to bzdura, ale ja zbyt łatwo działam pod wpływem emocji, łatwo coś mi wmówić, sama sobie robię to masakrycznie szybko. 
Nadal uważam, że myśleć trzeba. Często. Tylko kurde niech to będzie racjonalne. Niech ktoś mnie nauczy patrzeć na świat takim, jakim jest.

Artyści mają przerąbane.
(Tak dla jasności - proszę czytać "Artystka" nie-dosłownie.)




_____________________________________
"Żyję.
Poniekąd przyszłością,
Wciąż prawie notorycznie tym, co było."

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Świat się kończy!

Skutki uboczne

#internet_friends #no_life #real_world_sucks