Mój jeden raz

Mogę mówić o błędach młodości w wieku 17 lat? Jasne, że mogę! Generalnie tym razem na tapecie decyzje, które od pewnego czasu są nieodłączną częścią naszego życia.
Nie trzeba było nawet popełniać błędów, przecież każde zdarzenie niesie ze sobą konsekwencje. Bardzo dociera do mnie "Ludzie to przyczyny, a zdarzenia to skutki." No jak nie, jak tak? Każde postępowanie inspirowane jest jakimś człowiekiem, lub wręcz powodowane przez zachowanie innego człowieka. Rzadko kiedy robimy coś tylko dlatego, bo tak sobie wymyśliliśmy nie patrząc na bodźce zewnętrzne. Może nie zdajemy sobie sprawy i działa tu podświadomość, ale tak jest. Zatem ludzie są tą przyczyną. Na tym etapie raczej nie oceniamy tego, co zamierzamy zrobić, bo jesteśmy tak wpatrzeni w plany, które już się zakorzeniły, że ocena jest mało ważna. Nasze działanie (tu nikogo nie zaskoczę, ale napiszę, żeby była ciągłość) jest typowym przebiegiem planów. Najczęściej wtedy też nie myślimy co robimy; skoro to jest teoretycznie przemyślane, nie zawracamy sobie głowy. Musi być dobrze, skoro jest według ustalonych wcześniej założeń. Oczywiście. Także nadal dążymy do celu. Wreszcie konkretne zdarzenie będące skutkiem. Nasza budowa przemyślanego i opracowanego (tak nam się zdaje, a przecież coś nas tylko do tego pchnęło) planu dochodzi do finału. Wtedy zaczyna się zabawa. Już nie ma miejsca na poprawki, nie ma miejsca na zmiany. Obserwujemy i wtedy dopiero oceniamy metę misternie przygotowanej (ponownie płytkie spojrzenie) koncepcji. Nie wyszło? Oh, rzeczywiście, zaskoczenie. Zadajemy sobie pytania "Co poszło nie tak?", "Jak w ogóle mogłam zrobić coś tak głupiego?". Tylko czemu dopiero teraz? Dlaczego tak bardzo mamy gdzieś konsekwencje i za bardzo ufamy temu, co nam się powie? Życie przyczynowo-skutkowe.
"Nie wykształciła Ci się w mózgu wyobraźnia?!", żeby nie było, to Zeus zarzuca coś takiego, ale spokojnie pod tym, bądź co bądź oszczerstwem, mogłabym się podpisać. Mówi się, że myślenie nie boli. Tylko nie-myślenie jest łatwiejsze, no a kto lubi się przemęczać? Jeśli w ogóle ktoś to robi za nas, to wydaje nam się że problem znika. Szkoda, że zapominamy, o konsekwencjach czynów, jakie popełniamy, a te często zostają z nami na długo. Wtedy już nikogo nie obchodzi fakt, że w zasadzie to ktoś nam "poradził" co mamy zrobić. Może jestem cyniczna i sprawiam wrażenie, jakbym całemu światu zarzucała idiotyczne zachowania względem różnych sytuacji, ale to się bierze ode mnie. Jakby z uwielbieniem mogę wytykać światu i ludziom wady, ale u siebie widzę je nazbyt wyraźnie. To dobra opcja, żeby zacząć nad sobą pracować, także nie szczędzę sobie tego. 
Oczywiście potraktowałam to pesymistycznie, wzięłam pod uwagę decyzję, które niosą ze sobą przykre konsekwencje, od których niestety długo nie możemy się uwolnić, ale na szczęście, gdy zrobimy coś mega pozytywnego, to też wraca, podobno ze zdwojoną siłą.
Można to potraktować, jako pewnego rodzaju apel, żebyśmy zaczęli myśleć nad tym co robimy. Ponownie Zasada Ograniczonego Zachowania. To złe, namawianie do zachowawczej wiary w to, co mówią inni? To ostrożne. W pewnym sensie bezpieczne. 





_____________________________________________________________
"Raz w życiu pomyliły mi się kroki i od tego czasu chodzę krzywo"
- Marek Hłasko

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Świat się kończy!

Skutki uboczne

#internet_friends #no_life #real_world_sucks