J'ai tué ma mère

Nie ja. On. A zrobił to genialnie.

Od zawsze go uwielbiam; jego odpowiadanie w filmach na pytania, dla niego najważniejsze, z jakimi spotyka się w życiu, jego delikatność, ale i dojrzałość, jego artyzm i niezależność. Zdeklarowany homoseksualizm nie przeszkadza mu w mówieniu o miłości nie-homoseksualnej. Jest uroczy w tym co robi, jest wyrazisty. Jest Kanadyjczykiem, moim zdaniem, o francuskiej naturze. Artysta. Xavier Dolan.

W każdym filmie porusza tematykę miłości i seksualności. Robi to w przepiękny sposób, ale jego filmy postrzega się generalnie nie, jako filmy piękne, a nietypowe. Każdy z nich odbierany zostaję nieco sensacyjnie. Tworzy filmy codzienne, współczesne, cudowne. Jego twórczość nie musi się podobać, ważne, że dociera. Ważne, że nie dociera do wszystkich.




Z tym, że ja nie o nim chciałam.
Bo może to ja jestem złym dzieckiem, a Jej nie mogę postrzegać w kategorii dobra, czy zła. Ważne, że jest. Z tym, że pomogłoby wzajemne zrozumienie. Ale do tego potrzebna jest umiejętność rozmowy. Nie lubię być postrzegana jako 6-latka. Dążę do dorosłości, ale mam wrażenie, że im dłużej będę przy Niej, tym dłużej do tego nie dotrę. 

Nigdy nie myślałam, czy Ją kocham. Za to nienawiść do Niej miałam w głowie często; podczas każdej kłótni, każdego nieporozumienia. Za często. Dużo krzyczałam, krzyczę nadal, ale teraz częściej zdarza mi się przy tym myśleć. Wiem, że dam sobie radę bez Niej. To nie tak, że nie jest mi potrzebna, ale bez Niej miałabym łatwiej już teraz. Dogadujemy się cudownie, jak czegoś potrzebujemy. Generalnie panuje monotonia, nuda i relacje mocno zwyczajne. Nigdy nie doszukiwałam się czegoś wyjątkowego. Czuję się źle, gdy mówi mi się "kocham", od Niej usłyszałam to pewnie, jak byłam za mała, żeby zapamiętać. Dzięki temu teraz tego nie potrzebuję. To nie jest złe. 

"Paradoks. Nie potrafisz kochać własnej matki...miłość do niej staje się niemożliwa." Nic na to nie poradzę. Może jestem za smarkata, żeby to pojąć? Może jestem na tyle ograniczona, że wystarcza mi takie myślenie, że Jej nie kocham, nie musząc tego definiować. Ciężko zrozumieć domowe relacje. Nie wiem, co by było, gdyby jej nie było. Bez dwóch zdań jestem wdzięczna wszystkim na górze, że ją mam. Szkoda, że to na mnie uczy się mieć 18-letnią córkę. To męczy. Brak zrozumienia, który już nie jest buntem. Ja nie umiem mówić, ona nie umie słuchać. Jeszcze chwila. 

Czy ja Ją zabiłam? Zabiłam matkę, nie moją, ale ogólnie. Z Jej pomocą zresztą. Zabiłam ją u siebie, zabiłam pewną potrzebę. Sprawiłam, że mama, a moja matka to dwie różne osoby. W tym nie ma nic nieodpowiedniego. Sama prawda, samo uczucie, którym ją darzę jest  mocno osobiste, odbiegające od ogólnych uczuć córki do matki, przynajmniej tak mi się wydaje. 

Nie żałuję niczego co się stało. Mam żal o brak chęci czasem zrozumienia mnie. Ale dochodzę do wniosku, że to jej strata. Śmiało mogę powiedzieć, że w zasadzie teraz nie ma to dla mnie znaczenia. 

"Znając milion ludzi, kocham ich bardziej niż Ją"; czyli za dużo mam wokół, żeby ją docenić. Bynajmniej. Szansę dajemy sobie codziennie, ja mam dość. Nie da się wiecznie czegoś wmawiać, obiecywać, naprawiać. Za mało czasu, za dużo komplikacji. Przyjdzie czas, to się ułoży. Jesteśmy tylko ludźmi, za bardzo potrzebujemy drugiej osoby. Wygrałam, bo jestem silniejsza.

Zatem zabiłam Ją, jako synonim opiekuńczości, dobroci, bezpieczeństwa, codziennej i bliskiej obecności. 



_______________________________________
"My mother's love is choking me
I'm sick of words that hang above my head
What about the kid? It's time the kid got free."

- Lorde

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Świat się kończy!

Skutki uboczne

#internet_friends #no_life #real_world_sucks